Ta historia głęboko porusza i daje do myślenia. Oto parę zdań o świętym proboszczu Janie Marii Vianneyu oraz o istocie patrzenia na tajemnicę Chrystusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Czy w dzisiejszych szalonych czasach potrafimy adorować naszego Zbawiciela? I czy pomogą w tym inicjatywy, takie jak ta zorganizowana przez środowisko świeckich katolików, biorące wzór z postawy Sługi Bożego ks. Piotra Skargi?

Czas spotkania – czas milczenia. Słuchanie, patrzenie, niekiedy rozmowa.

Święty Jan Maria Vianney z zaciekawieniem przyglądał się rolnikowi, który codziennie przed pracą, zanim wyszedł w pole, przychodził do parafialnego kościółka, zostawiał przed wejściem motykę czy jakie tam miał wtedy z sobą narzędzie i spędzał czas jakiś w ławce przed tabernakulum. Nie sprawiał wrażenia osoby modlącej się, co wtedy powszechnie rozumiane było jako mówienie do Stwórcy – odmawianie pacierza, modlitwy lub próśb do Niego.

Pokorny proboszcz parafii, o której mieszkańcach mówiono wtedy, iż różnią się od zwierząt jedynie tym, że są ochrzczeni, zapytał nieśmiało: „Cóż robisz, dobry człowieku, tak codziennie rano ?” Ten odpowiedział: „Ja patrzę na Niego a On patrzy na mnie”. Poruszony prostotą i głębią tej odpowiedzi, święty Proboszcz z Ars wielokrotnie powoływał się na te słowa, zarówno w kazaniach jak też w pouczeniach duchowych. Ostatecznie trafiły one nawet do Katechizmu Kościoła Katolickiego, stając się częścią oficjalnego nauczania i Depozytu Wiary.

Niedzielny „heroizm” uczestnictwa we Mszy Świętej

Nie znany nam bliżej prostaczek, zacytowany przez drugiego prostaczka, który płakał ze wstydu i bezsilności, gdy przygotowywał kazania, nigdy nie przypuszczał nawet, idąc z motyką, by zapracować na chleb w pocie codziennego znoju, że cytowany będzie przez świętych, papieży i Magisterium. Ojciec Józef Augustyn SI mówił kiedyś, aby bardzo szanować mądrość ludzi, którzy z powodu swojej pracy mają brudne paznokcie. Dzisiaj, a mówię nie o najnowszych trendach, ale o ostatnich przynajmniej trzech pokoleniach, niespieszne wytrwanie na zwykłej Mszy Świętej niedzielnej, wielu wydaje się heroizmem.

Wielokrotnie bywamy świadkami sytuacji, gdy zbyt trudna jest nawet chwilowa adoracja po przyjęciu Komunii Świętej, nie wspominając już o całkowicie osobnym spotkaniu Sam na sam z Bogiem. Pewnym  szczęśliwym wyłomem w przestrzeni publicznej jest akcja wzywająca do powrotu ku większej czci Najświętszego Sakramentu, adresowana zarówno do wiernych jak też do osób konsekrowanych (zorganizowało ją Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi z Krakowa). Warto o niej pamiętać.

Piotr Podlecki

PS. Warto przeczytać na naszej stronie także tekst pt. „Kraków – miejsce w którym miał początek Kultu Bożego Miłosierdzia”

Kategorie: Ogólne

Dodaj komentarz